Hej. przepraszam. przepraszam za kiepski rozdział i za długość oczekiwania. Po prostu myślałam, że już nikt tego nie czyta i nawet rozważałam usunięcie tego bloga, ale dziś na innym moim blogu pewna dziewczyna zapytała się kiedy rozdział i musiałam dodać. Dziękuję ci :* Jeżeli ktoś będzie to czytał to będę miała motywację i na pewno następne rozdziały będą pojawiały się częściej i będą lepsze. Do zobaczenia! ♥
-----------------------------------------------------
Harry.
Bawiłem się swoimi palcami nie wiedząc właściwie co mam zrobić. Gdy szedłem do domu Jess byłem pewny na 100% co chcę i co powinienem zrobić. Ale teraz? Kurde teraz to marzę tylko i wyłącznie o tym aby stąd wyjść.
Nie mogę znieść uporczywych spojrzeń rodziny Jess. Nie mogę znieść szlochania jej ciotki. Nie mogę znieść tej atmosfery.
- Harry proszę cię. Nie ja cię błagam. Jeżeli coś wiesz, jeżeli wiesz gdzie ona może być powiedz.- Uniosłem głowę i spojrzałem na jej załamanego ojca. On zasługuję na prawdę.
- Czy... Czy mógłbym pójść na chwilę do jej pokoju?- Zapytałem cicho i czekałem na krzyk ze strony pana World.
- Oczywiście.- Odpowiedział mi i schował twarz w dłonie. Podniosłem się po woli i ze spuszczoną głową udałem się w stronę schodów aby po chwili znaleźć się na górze przed drzwiami jej pokoju.
Popchnąłem ręką uchylone drzwi i wszedłem do środka zaciągając się zapachem perfum, który nadal się tutaj unosił.
Żałowałem. Żałowałem tego, że znalazłem się w jej życiu. Żałowałem tego, że pozwoliłem sobie pokochać kogoś takiego jak ona. Przez to, że pojawiłem się w jej życiu ma same problemy. Wszystko układa się nie tak. Nie powinienem tutaj być. To ona powinna pakować się na swoje wymarzone wakacje z ojcem. To ona powinna teraz tutaj stać i spoglądać na swój pokój.
- Powiedz mi. Proszę cię.- Odwróciłem się i ujrzałem stojącego w progu ojca Jess. Jego oczy błyszczały od łez, a ja wiedziałem, że nie mam wyjścia. Wiedziałem, że nie mogę postąpić inaczej.
- Ona żyję.- Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się lekko na widok ulgi, jaka wystąpiła na jego twarz.- Potrzebuję pana pomocy. I to szybko.
Jess.
Ocknęłam się zamknięta w jakimś cholernie małym pomieszczeniu, które było wykonane ze szkła. Przede mną na krześle siedział nieprzytomny Harry. Nad jego głową bujała się mała żarówka, która dawała dość dużo światła abym mogła bez problemu dojrzeć kałużę krwi na podłodze.
- Zostawcie go! Macie mnie! Dajcie mu spokój!- Krzyk, który wydobył się z mojego gardła odbił się od ścian i mogę się założyć, że nikt prócz mnie tego nie słyszał.
Głowa Harry'ego poderwała się gwałtownie do góry. Rozejrzał się przerażony, aż jego wzrok spoczął na mnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Pułapka, w której byłam trzymana rozpadła się wraz ze wstaniem blondyna z krzesła. Jego blond włosy gdzieniegdzie były posklejane od krwi tworząc zaschnięte strągi.
- Tęskniłem.- Wyszeptał po czym objął mnie rękoma w pasie.- Myślałem, że już cię nie ma.- Jego ciepły oddech muskał skórę na mojej szyi gdy Harry się pochylił aby pocałować mnie w ramię.
- Jestem tutaj. Zawszę będę.- Odpowiedziałam mu i odsunęłam się kawałek aby spojrzeć mu w oczy. - Nie opuszczę cię.- Dodałam pewna swoich słów.
Harry zbliżył swoją twarz ku mojej i tylko raz musnął moje wargi swoimi.
- Szkoda, że muszę to zrobić.- Wyszeptał mi do ucha i pociągnął za rękę sadzając na krześle, z którego przed chwilą wstał.
Wystraszyłam się jego zachowaniem więc chciałam wstać ale jego silne ręce uniemożliwiły mi to. Jedną ręką przytrzymywał mnie w miejscu, a drugą zawiązywał mi linę wokół nadgarstków tak abym nie mogła się wydostać.
- Co ty robisz?- Zapytałam się szarpnęłam ręką chcąc się wydostać.- Co ty kurwa robisz?!- Wrzasnęłam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie, nie, proszę.
- Muszę cię zabić Jess.- Odpowiedział mi spokojnie.- Przykro mi ale tak musi być.- Uśmiechnął się do mnie i oparł ręce na krześle przysuwając swoją twarz ku mnie.
- Puść mnie. Harry wypuść mnie.- Zaszlochałam, a on zaczął się śmiać. Śmiał się ze mnie. Z mojego strachu.
- Nie mogę kochanie. Ale powiem ci coś na pocieszenie.- Jego dłoń wylądowała na moim policzku.- Zrobię to szybko.
Zamknęłam oczy i po prostu czekałam. Wiedziałam, że umrę. Wiedziałam, że będzie bolało. I tak było. Bolało. Bardzo.
- A wiesz, że jesteś głupi? I pan też! Co wy sobie myślicie!- Nick założył ręce na piersi i wpatrywał się w nas czekając chyba na jakąś odpowiedź.
- Proszę wpuścić mnie do mojej córki.- Pan World stanął na przeciwko Nicka. Był prawie tak samo dobrze zbudowany.
- Pan nie zdaję sobie sprawy z tego co może się zdać jeśli...
- Jeśli zaraz się nie odsuniesz zadzwonię na policję.- Spojrzałem zdziwiony na mężczyznę.- Przetrzymujecie tutaj moją córkę oraz martwą żonę. Mogę się założyć, że na pewno przyjadą sprawdzić czy mówię prawdę.
- Proszę mi wierzyć, wiem, że...
- Gówno wiesz! Jeśli mam zginąć po to by ona żyła to, to zrobię!
- Przepuść ich idioto. I tak nic nie wskórasz.- Oliver przeszedł obok nas i bez problemu odepchnął Nicka od drzwi i wszedł do sali.- Przedstawienie czas zacząć!- Krzyknął i wskazał ręką na leżącą nieruchomo Jess.
Słyszysz? Poddaję. Nie chcę żyć, jeśli to w ogóle można nazwać życiem.
Chcę zasnąć. Spokojnie. Chcę spać.
Bez krzyku. Bez bólu. W ciszy. Zróbcie to, proszę. Zabijcie mnie. Proszę.
Mam dość. Boję się. Nie chcę się bać. Co mam robić? Walczyć? Z kim? Z powietrzem? Chcę zniknąć. Pozwólcie mi. Zostawcie mnie! Odejdź.
Chcę być sama. Chcę zniknąć. Gdzie jesteś? Pomożesz mi? Nie chcę pomocy.
Chcę zniknąć. Odpowiesz mi?
Czy ja zwariowałam?
Czy możesz mnie zabić? Tylko proszę szybko. Nie chcę aby mnie bolało. Nie lubię czuć bólu. Nikt tego nie lubi.
Zwariowałam, prawda? Czuję się jakbym była chora. Nie mogę oddychać. Czy ja już umarłam?
Boli.
Podoba mi się to.
Czuję.
Otwieram oczy. Lecę. Gdzie? Nie wiem.
- Pomogę ci kochanie. Obiecuję.
Tata? Gdzie jesteś? Proszę cię, pokaż się. Tato? Proszę cię, tatusiu.
***
Zaciągnęłam się powietrzem, które zaczęło sprawiać mi ból. Zaczęłam kaszleć, wszystko docierało do mnie ze zdwojoną siłą. Słońce paliło moje oczy, powietrze rozrywało płuca, dźwięki przebijały bębenki.
Czyjś niby delikatny dotyk sprawił mi ból. Paliło mnie miejsce gdzie skóra stykała się ze skórą. Czułam jakby ktoś podpiekał mnie żywym ogniem. Zaczęłam tracić ostrość widzenia. Jakieś plamki przyćmiewały mi wszystko co było przede mną.
- Jessica.- Odwróciłam instynktownie głowę w stronę czyjegoś głosu.- Skarbie, wszystko będzie dobrze.- Ten głos... Robił się co raz słabszy, za to ja czułam, że mogę krzyczeć do woli i nic mi nie będzie. Zaczęłam się dusić. Chociaż nie. To złe określenie. Nie oddychałam. Nie musiałam, nie potrzebowałam powietrza.
- Ja... Ja nic nie wiedzę.- Wyszeptałam i zaczęłam machać rękoma na wszystkie strony.- Gdzie ja jestem?!
- Zaraz będzie lepiej.- Po dwóch mrugnięciach odzyskałam wzrok. Widziałam przed sobą ludzi, którzy na początku wydali mi się nieznajomi.
- Tato?- Spojrzałam na mężczyznę, który osunął się na podłogę. Doskoczyłam do niego bez problemu. Czułam nagłą potrzebę zaczerpnięcia powietrza więc tak też zrobiłam.
Ojciec, którego otaczałam ramionami zaczął kaszleć i bez trudu mogłam zauważyć to, że z całych sił stara się uśmiechać.
- Kocham cię Jess.- Wyszeptał i jakby po omacku wyciągnął przed siebie rękę. W końcu natrafił nią na moją twarz, uśmiechnął się i przestał się ruszać, a jego dłoń zsunęła się z mojego policzka bezwładnie.
- Tato? Tato! Odezwij sie!- Potrząsnęłam jego ciałem.- Zróbcie coś! Nie stójcie tak do cholery, no! Nie...- Zaniosłam się płaczem i oparłam głowę na jego piersi.- Nie zostawiaj mnie proszę.- Wyszeptałam i pociągnęłam nosem. Zostałam sama.
***
Stałam przed lustrem i nie mogłam wymyślić jakim cudem ja żyję. Pamiętam jak umierałam. Pamiętam jak się topiłam, jak płonęłam, jak Harry ciął moje ciało śmiejąc się przy tym radośnie. To wszystko nie było fikcją. Ja brałam w tym udział. Ja byłam częścią tego wszystkiego. Więc jakim cudem, ja tutaj jestem? Nie jesteś.
Wyglądałam inaczej. Moja cera jest bledsza niż pamiętam. Moje włosy wydają się ciemniejsze i gęstsze. Moje oczy są jakby żywsze choć wyglądają jeszcze dziwniej niż wcześniej.
Stały się ciemniejsze. Małe kropeczki złota są jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej. Ciemna ob-ramówka jest jeszcze bardziej widoczna i właściwie można powiedzieć, że wygląda na niemal granatową. Zmiany. Zaszły ogromne zmiany, których nie mogłam kontrolować. Nie mogłam ich zatrzymać. Nie mogłam powrócić do tego co było wcześniej. Ciebie już nie ma.
Jestem zła. Nie powinno mnie tu być. Za dużo osób oddało za mnie życie. W przeszłości jak i teraźniejszości. Muszę to zatrzymać. Muszę z tym skończyć. Przecież ja już i tak nie istnieję.
Mnie już nie ma.
Głowa Harry'ego poderwała się gwałtownie do góry. Rozejrzał się przerażony, aż jego wzrok spoczął na mnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Pułapka, w której byłam trzymana rozpadła się wraz ze wstaniem blondyna z krzesła. Jego blond włosy gdzieniegdzie były posklejane od krwi tworząc zaschnięte strągi.
- Tęskniłem.- Wyszeptał po czym objął mnie rękoma w pasie.- Myślałem, że już cię nie ma.- Jego ciepły oddech muskał skórę na mojej szyi gdy Harry się pochylił aby pocałować mnie w ramię.
- Jestem tutaj. Zawszę będę.- Odpowiedziałam mu i odsunęłam się kawałek aby spojrzeć mu w oczy. - Nie opuszczę cię.- Dodałam pewna swoich słów.
Harry zbliżył swoją twarz ku mojej i tylko raz musnął moje wargi swoimi.
- Szkoda, że muszę to zrobić.- Wyszeptał mi do ucha i pociągnął za rękę sadzając na krześle, z którego przed chwilą wstał.
Wystraszyłam się jego zachowaniem więc chciałam wstać ale jego silne ręce uniemożliwiły mi to. Jedną ręką przytrzymywał mnie w miejscu, a drugą zawiązywał mi linę wokół nadgarstków tak abym nie mogła się wydostać.
- Co ty robisz?- Zapytałam się szarpnęłam ręką chcąc się wydostać.- Co ty kurwa robisz?!- Wrzasnęłam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie, nie, proszę.
- Muszę cię zabić Jess.- Odpowiedział mi spokojnie.- Przykro mi ale tak musi być.- Uśmiechnął się do mnie i oparł ręce na krześle przysuwając swoją twarz ku mnie.
- Puść mnie. Harry wypuść mnie.- Zaszlochałam, a on zaczął się śmiać. Śmiał się ze mnie. Z mojego strachu.
- Nie mogę kochanie. Ale powiem ci coś na pocieszenie.- Jego dłoń wylądowała na moim policzku.- Zrobię to szybko.
Zamknęłam oczy i po prostu czekałam. Wiedziałam, że umrę. Wiedziałam, że będzie bolało. I tak było. Bolało. Bardzo.
Harry.
- Nick odsuń się.- Powiedziałem spokojnie mierząc wzrokiem swojego opiekuna.- Wiesz, że mnie nie powstrzymasz.- A wiesz, że jesteś głupi? I pan też! Co wy sobie myślicie!- Nick założył ręce na piersi i wpatrywał się w nas czekając chyba na jakąś odpowiedź.
- Proszę wpuścić mnie do mojej córki.- Pan World stanął na przeciwko Nicka. Był prawie tak samo dobrze zbudowany.
- Pan nie zdaję sobie sprawy z tego co może się zdać jeśli...
- Jeśli zaraz się nie odsuniesz zadzwonię na policję.- Spojrzałem zdziwiony na mężczyznę.- Przetrzymujecie tutaj moją córkę oraz martwą żonę. Mogę się założyć, że na pewno przyjadą sprawdzić czy mówię prawdę.
- Proszę mi wierzyć, wiem, że...
- Gówno wiesz! Jeśli mam zginąć po to by ona żyła to, to zrobię!
- Przepuść ich idioto. I tak nic nie wskórasz.- Oliver przeszedł obok nas i bez problemu odepchnął Nicka od drzwi i wszedł do sali.- Przedstawienie czas zacząć!- Krzyknął i wskazał ręką na leżącą nieruchomo Jess.
Jess.
Poddaję się!Słyszysz? Poddaję. Nie chcę żyć, jeśli to w ogóle można nazwać życiem.
Chcę zasnąć. Spokojnie. Chcę spać.
Bez krzyku. Bez bólu. W ciszy. Zróbcie to, proszę. Zabijcie mnie. Proszę.
Mam dość. Boję się. Nie chcę się bać. Co mam robić? Walczyć? Z kim? Z powietrzem? Chcę zniknąć. Pozwólcie mi. Zostawcie mnie! Odejdź.
Chcę być sama. Chcę zniknąć. Gdzie jesteś? Pomożesz mi? Nie chcę pomocy.
Chcę zniknąć. Odpowiesz mi?
Czy ja zwariowałam?
Czy możesz mnie zabić? Tylko proszę szybko. Nie chcę aby mnie bolało. Nie lubię czuć bólu. Nikt tego nie lubi.
Zwariowałam, prawda? Czuję się jakbym była chora. Nie mogę oddychać. Czy ja już umarłam?
Boli.
Podoba mi się to.
Czuję.
Otwieram oczy. Lecę. Gdzie? Nie wiem.
- Pomogę ci kochanie. Obiecuję.
Tata? Gdzie jesteś? Proszę cię, pokaż się. Tato? Proszę cię, tatusiu.
***
Zaciągnęłam się powietrzem, które zaczęło sprawiać mi ból. Zaczęłam kaszleć, wszystko docierało do mnie ze zdwojoną siłą. Słońce paliło moje oczy, powietrze rozrywało płuca, dźwięki przebijały bębenki.
Czyjś niby delikatny dotyk sprawił mi ból. Paliło mnie miejsce gdzie skóra stykała się ze skórą. Czułam jakby ktoś podpiekał mnie żywym ogniem. Zaczęłam tracić ostrość widzenia. Jakieś plamki przyćmiewały mi wszystko co było przede mną.
- Jessica.- Odwróciłam instynktownie głowę w stronę czyjegoś głosu.- Skarbie, wszystko będzie dobrze.- Ten głos... Robił się co raz słabszy, za to ja czułam, że mogę krzyczeć do woli i nic mi nie będzie. Zaczęłam się dusić. Chociaż nie. To złe określenie. Nie oddychałam. Nie musiałam, nie potrzebowałam powietrza.
- Ja... Ja nic nie wiedzę.- Wyszeptałam i zaczęłam machać rękoma na wszystkie strony.- Gdzie ja jestem?!
- Zaraz będzie lepiej.- Po dwóch mrugnięciach odzyskałam wzrok. Widziałam przed sobą ludzi, którzy na początku wydali mi się nieznajomi.
- Tato?- Spojrzałam na mężczyznę, który osunął się na podłogę. Doskoczyłam do niego bez problemu. Czułam nagłą potrzebę zaczerpnięcia powietrza więc tak też zrobiłam.
Ojciec, którego otaczałam ramionami zaczął kaszleć i bez trudu mogłam zauważyć to, że z całych sił stara się uśmiechać.
- Kocham cię Jess.- Wyszeptał i jakby po omacku wyciągnął przed siebie rękę. W końcu natrafił nią na moją twarz, uśmiechnął się i przestał się ruszać, a jego dłoń zsunęła się z mojego policzka bezwładnie.
- Tato? Tato! Odezwij sie!- Potrząsnęłam jego ciałem.- Zróbcie coś! Nie stójcie tak do cholery, no! Nie...- Zaniosłam się płaczem i oparłam głowę na jego piersi.- Nie zostawiaj mnie proszę.- Wyszeptałam i pociągnęłam nosem. Zostałam sama.
***
Stałam przed lustrem i nie mogłam wymyślić jakim cudem ja żyję. Pamiętam jak umierałam. Pamiętam jak się topiłam, jak płonęłam, jak Harry ciął moje ciało śmiejąc się przy tym radośnie. To wszystko nie było fikcją. Ja brałam w tym udział. Ja byłam częścią tego wszystkiego. Więc jakim cudem, ja tutaj jestem? Nie jesteś.
Wyglądałam inaczej. Moja cera jest bledsza niż pamiętam. Moje włosy wydają się ciemniejsze i gęstsze. Moje oczy są jakby żywsze choć wyglądają jeszcze dziwniej niż wcześniej.
Stały się ciemniejsze. Małe kropeczki złota są jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej. Ciemna ob-ramówka jest jeszcze bardziej widoczna i właściwie można powiedzieć, że wygląda na niemal granatową. Zmiany. Zaszły ogromne zmiany, których nie mogłam kontrolować. Nie mogłam ich zatrzymać. Nie mogłam powrócić do tego co było wcześniej. Ciebie już nie ma.
Jestem zła. Nie powinno mnie tu być. Za dużo osób oddało za mnie życie. W przeszłości jak i teraźniejszości. Muszę to zatrzymać. Muszę z tym skończyć. Przecież ja już i tak nie istnieję.
Mnie już nie ma.