piątek, 23 sierpnia 2013

3

Przeczesałam palcami swoje gęste, pokręcone włosy i poprawiłam sukienkę, która wcale nie potrzebowała poprawek. To ja po prostu musiałam się zajmować byle czym aby odpędzić wszystkie myśli. I wiecie co? Jakoś nie specjalnie mi to wychodziło. 
Drzwi za mną otwarły się, a do pokoju wszedł mój tata z lekkim uśmiechem na twarzy. Stanął za mną, położył swoje ręce na moim ramionach i wpatrywał się w nasze odbicie w lustrze.
- Nie sądziłem, że zmieścisz się w tą sukienkę.- Powiedział i na pewno wrócił wspomnieniami do tego dnia, w którym ubrałam ją po raz pierwszy. Do dnia, w którym pożegnałam mamę.
- Najwidoczniej wcale nie urosłam przez te dwa lata. Chociaż właściwie to zrobiła się trochę ciasna, w niektórych rejonach.- Co prawda pasek, musiałam zapiąć na ostatnią dziurkę, ale to możemy pominąć.
- Domyślałam się.- Tata odgarnął mi włosy na jedną stronę.- Dlaczego nie chciałaś kupić nowej?- Zapytał. Wyłapał wzrokiem złoty łańcuszek, który zawsze miałam ubrany.
- Bo tylko jedna rzecz w mojej szafie będzie przeznaczona na takie okazję.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteś do niej strasznie podobna wiesz?- Odwróciłam się i spojrzałam w jego dumne oczy. 
Starał się zapewnić mi normalny dom. Byłam mu za to wdzięczna.
- Mama była piękna. Nigdy nie będę do niej podobna. I nie mówię tego dlatego, że chcę abyś powiedział mi, że jestem ładna. Mówię tak bo nikt nie będzie wyglądał tak samo jak mama.
- Jestem z ciebie dumny skarbie. Mama też by była.- Tata pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z poczuciem winy i ogromnym wewnętrznym dyskomfortem.  
Nie powinien być ze mnie dumny.
Mama nie byłaby ze mnie dumna.
Przecież ja jestem tą złą. Przecież uprzykrzam życie innym dla swojej rozrywki. Niszczę tych najsłabszych po to by pokazać, że jestem bezwzględna. Ze mnie nikt nigdy nie będzie dumny.
 Nikt nie może być.
 Nie ze mnie.
###
Nie poszłam na mszę do kościoła. Za bardzo bałam się tego co mogę tam ujrzeć. Zapalone świecie w rogach budynku, przyciemnione światła, kwiaty poustawiane w okół stojącej na środku trumny. Wielkie otwarte wieko, pozwalające na ostatnie spojrzenie osoby, która odeszła. Stęchły zapach kwiatów, cichy szloch najbliższej rodziny. Udawane przejęcie na twarzach wybranych uczniów szkoły. 
Raz przez to przeszłam i nie chcę przechodzić nigdy więcej choć doskonale wiem, że to nieuniknione.  
Ściskałam mocno w ręce biały bukiet kwiatów i z całych sił starałam się nie rozpłakać. Jako iż należałam do delegacji szkolnej stałam z boku, tuż obok lśniącej skrzyni, tuż obok zapłakanych rodziców Lissy, tuż obok jej łkającego cicho brata, i tuż obok Harry'ego. Jego twarz była pozbawiona wszelkich emocji. Tylko raz na jakiś czas po jego bladych policzkach spływały łzy, ale momentalnie je ocierał jakby się ich wstydził. 
Jego wzrok spoczął na mnie, a ja odruchowo spuściłam głowę na dół, i przełknęłam ślinę. Dopiero po chwili odważyłam się spojrzeć w jego stronę. Nie patrzył na mnie. Jego wzrok był skupiony na trumnie, a gdy ksiądz ogłosił iż zostanie ona za chwilę wpuszczona do ziemi szczęka Harry'ego lekko zadrgała. 
Nie płacz. Nie warto.*
Rozejrzałam się w około sobie jak idiotka. 
Teraz wszyscy udają, za godzinę zapomną. Śmieszne, co nie? 
Ten głos na pewno nie dochodził do moich uszu. On był w mojej głowie. To była ona.
Spokojnie. Tylko spokojnie.
Zacisnęłam mocno powieki i odetchnęłam głęboko. 

Coś było nie tak. Czułam jak serce mi przyspiesza, krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach podnosząc tym samym moje ciśnienie.
Teraz wszyscy mnie kochają. 
Głowa zaczęła mnie boleć, a palce zdrętwiały. Podałam swój bukiet jakiemuś znudzonemu chłopakowi i jak najszybciej oddaliłam się od skupiska płaczących ludzi.
Skończysz tak jak ja!
Jęknęłam i chwyciłam się za głowę starając się iść prosto. Moje wysiłki poszły na marne ponieważ tuż za ogromnym dębem upadłam na kolana powstrzymując łzy. 
Nie uciekniesz ode mnie. Nigdy.
- Odejdź. Proszę odejdź.- Chwilę czasu zajęło mi uświadomienie sobie iż gadam właściwie sama do siebie. Jeżeli ktoś by mnie teraz zobaczył od razu zadzwoniłby do mojego taty i kazałby mu zapisać mnie na jakieś porady psychologiczne.
- Jessica?- Podniosłam głowę i zobaczyłam zmartwionego Harry'ego idącego w moją stronę. Starałam wstać, odejść, ale nie mogłam. Miałem dziwne uczucie pustki, i tak jakbym się rozpadała. Od środka.- Co ci jest?- Ręka Harry'ego wylądowała na moim ramieniu, a ja wzdrygnęłam się. Jego dotyk sprawiał mi ból, jakby tysiące małych igiełek wbijały mi się w skórę.
- To boli.- Wyszeptałam, ale skąd on mógł wiedzieć o czym ja mówię. Jego druga ręka powędrowała do mojej twarzy zadając mi tym samym jeszcze większy ból.- Nie dotykaj. To boli.- Wysapałam, a jego ręce od razu znalazły się z daleka od mojego ciała.  
Westchnęłam cicho z ulgi jaką mi to przyniosło ale po zaledwie kilku sekundach choćby najmniejszy powiew wiatru sprawiał mi ból. Łzy wyleciały z moich oczu skapując po chwili na ziemię.
- Jess co się dzieje? Powiedz mi.- Widziałam jak chłopak z całych sił powstrzymuję się od dotknięcia mnie. Pokręciłam tylko głową nie będąc zdolna do wypowiedzenia żadnego słowa.- Jak mam ci pomóc?- Bał się. Jego głos drżał, w oczach pojawił się łzy, a ja mimo bólu jaki sprawiał mi jego dotyk zapragnęłam znaleźć się w jego ramionach.
- Przytul mnie.- Na moje słowa, a raczej cichy ledwo zrozumiały szept, jego oczy zrobiły się dwa razy większe, a ręce nieśmiało i delikatnie otuliły moje ciało.
Chciałam krzyczeć, z powodu okropnego pieczenia, chciałam błagać aby to się wreszcie skończyło, aby on to zakończł.
- Tylko nie ty Jess. Nie możesz odejść. Proszę, nie.- Poczułam na głowie chłodne łzy i wtedy... wszystko zniknęło. Nie czułam bólu. Czułam ciepło ciała Harry'ego ale to było przyjemne.
- Harry. Zniknęło. Już nic nie boli.- Mój głos drżał, z przemęczenia. Czułam się słaba i zmęczona, a przecież nic nie robiłam. Walczyłaś. To już wystarczająco dużo.
On cię zabiję tak samo jak mnie. Harry to cichy zabójca. Będzie cię niszczył od środka tak jak mnie.
Wzdrygnęłam się i chwyciłam Harry'ego za rękę. Uspokój się! Masz schizy, opanuj się dziewczyno. 
- Nie chciałbym przeszkadzać ale wiecie ludzie idą więc może wstaniecie?- Zza Harrym pojawił się chłopak, którego imienia nie znałam i widziałam go tylko raz. Trzymał za rękę jakąś szatynkę która wycierała rozmazany tusz. 
- Nie masz za grosz wyczucia.- Dziewczyna spojrzała na niego groźnie, a brunet wywrócił tylko oczami.
Odsunęłam się z niechęcią od Harry'ego i wstałam o własnych siłach. Gdy blondyn stanął obok mnie zza drzew zaczęli wyłaniać się nie znani mi ludzie. A więc to już. 
###
Siedziałam na kanapie, w salonie Harry'ego szczelnie otulona kocem przesiąkniętym jego zapachem. Mój wzrok był utkwiony w zdjęciu stojącym na komodzie w koncie pomieszczenia. Przedstawiało ono Harry'ego i Lissę. Obydwoje byli uśmiechnięci, obejmowali się i z wielkim żalem doszłam do wniosku, że ja nie mam żadnego zdjęcia z Harrym gdzie oboje bylibyśmy tak bardzo szczęśliwi jak ta dwójka. Tylko nie rozumiałam jednej rzeczy. Dlaczego ona 'powiedziała' mi, że Harry mnie zabiję tak jak ją. Może tylko sobie to wymyśliłam, a może nie. Sama już nie wiem. W przeciągu ostatnich trzech dni wydarzyło się tyle dziwnych rzeczy, że już sama nie potrafię odróżnić co jest rzeczywistością, a co fikcją. 
Znużona położyłam się wygodnie na kanapie, przykrywając się aż pod szyję kocem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć. Daleko, we wspomienia.

Z niewiadomych dla mnie powodów szłam za dwójką, bodajże nastolatków, którzy trzymali się za ręce. Chłopak cały czas mówił, a dziewczyna przytakiwała raz na jakiś czas. Znałam do miejsce aczkolwiek nie mogłam przypomnieć sobie skąd co było bardzo uciążliwe. Przyspieszyłam kroku tak, że wyminęłam parę i mogłam ujrzeć ich twarze. To byłam ja i Harry. Nic z tego nie rozumiałam. Nie rozumiałam dlaczego oglądam siebie, dlaczego oni mnie nie widzą. 
- Harry muszę ci coś powiedzieć.- Para usiadła na jednej z ławek, gdzie były wyryte ich imiona. 
- Jess co się z tobą dzieje? Od samego rana jesteś jakaś markotna.- Harry dotknął 'mojej' twarzy, a ja wiedziałam co teraz się stanie. Już pamiętałam.
- Muszę... musimy... powinniśmy zrobić sobie przerwę.- Czułam w tej chwili dokładnie to samo co wtedy. Ból, żal, smutek, roztargnienie, frustrację, niechęć.Wszystko na raz. 
- Nie rozumiem. Dlaczego? Jess porozmawiaj ze mną. O co chodzi?
- O to, że to już koniec Harry. Już nie ma nas. Już nie będziemy razem rozmawiać, chodzić po kwiaty. Już nigdy nie będziemy razem.
- Ale dlaczego?
- Bo cię nie kocham, rozumiesz? Nie kocham cię i nie chcę niszczyć swojego życia z powodu jakiegoś cholernego zauroczenia, które i tak już minęło.- Wstałam i odeszłam. Tak po prostu.

Teraz znalazłam się w całkiem obcym dla mnie pomieszczeniu. To była czyjaś łazienka, a przy lustrze stała drobna brunetka, która trzymała coś w ręce. Wyglądało to jak skalpel. Mimo lekkiego strachu podeszłam bliżej i rozpoznałam w tej dziewczynie Lissę. Przyłożyła do swojego bladego nadgarstka zimny metal i przeciągnęła w dół powodując tym samym głęboką kreskę, z której wyleciała krew. 

Chciałam krzyczeć ale głos uwiązł mi w gardle

- Jess!- Ktoś potrząsnął mną, a ja otworzyłam oczy i całkiem zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. W głowie nadal miałam obraz cieknącej krwi, błyskające ostrze.- Jessica to tylko zły sen.- Harry otuliły moje drżące ciało swoimi rękami i ucałował mnie w głowę jak miał w zwyczaju robić.
- To było takie... Dlaczego mi się to śni? Dlaczego ja ją widziałam? Przecież... przecież ja nigdy...- Poczułam zbierające się łzy, gdy głos zadrżał mi niebezpiecznie.
- Spokojnie Jess. Już dobrze.
- Nie! Nie jest dobrze!- Zdenerwowana odsunęłam się od niego i wstałam patrząc cały czas w jego zdumione oczy.- Co się ze mną dzieje, Harry? Dlaczego ja widzę te różne rzeczy, dlaczego ten facet wrócił i chce mnie zabić, dlaczego żarówki wybuchają mi nad głową?
- Jessica ja... chciałbym ci powiedzieć ale nie mogę. Jeszcze nie. Musisz być cierpliwa i zrozumieć, że to dla twojego bezpieczeństwa.- Harry wstał z kanapy i chciał mnie dotknąć ale nie pozwoliłam na to. Nie poddam się tak łatwo.
- Jak zawsze. Za każdym cholera razem jest ta sama śpiewka. Kiedy wreszcie odważysz się powiedzieć mi prawdę? Kiedy wreszcie przestaniesz mnie okłamywać?
- Nie okłamuję cię! Za każdym kurwa razem mówię prawdę, ale ty oczywiście nie możesz tego zrozumieć!- Nie łatwo jest wyprowadzić Harry'ego z równowagi, ale gdy już się to komuś uda...
- Nie Harry. Dzień przed naszym zerwaniem powiedziałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, że będziesz o mnie walczył...
- Przecież to ty mnie zostawiłaś.- Przerwał mi, starając się uspokoić.
-... i tego dnia gdy cię zostawiłam miałeś okazję dotrzymać obietnicy. Gdybyś za mną pobiegł aby chociaż przyszedł wieczorem bylibyśmy razem. A wiesz czemu? Bo miałabym dowód na to, że jednak jestem dla ciebie ważna. Ale nie oczywiście ty poleciałeś do Lissy. Jak zawsze.- Zabolało go to co powiedziałam ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, że mam rację. Doskonale wiedział, że tym razem to jego wina.
- Jess proszę cię...- Pokręciłam głową i pociągając nosem chwyciłam swoje buty stojące obok szafki po czym skierowałam się do wyjścia.- Jessica! Gdzie ty idziesz?- Harry znalazł się przy drzwiach przede mną przez co zablokował je, odbierając mi szansę szybkiej ucieczki.
- Do domu Harry. Czas to wszystko zakończyć i wiesz co? Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Żałuję, że nie zrobiłam tego rok temu.- Odsunęłam go pewnym ruchem od drzwi i po prostu wyszłam na ciepłe czerwcowe powietrze. 
Szłam zapłakana po chodniku w jednej ręce trzymając buty, a drugą co chwilę odgarniałam opadające na oczy włosy. Jadące samochody co chwilę oświetlały moją postać, rzucając na ciemnym chodniku dziwne cienie. Nie przejmowałam się tym, że idę sama po ciemku. Raz mnie zgwałcono to można i drugi co nie? Zaśmiałam się cicho ze swoich myśli. Jestem taka głupia i naiwna, że aż trudno w to uwierzyć. Pozwoliłam sobie na trochę uczuć i proszę gdzie mnie to wpędziło.
Już się zaczęło.
Och, zamknij się.
Jakiś samochód zaparkował tuż obok mnie, a ja mocniej ścisnęłam swoje szpilki. W razie czego będę mogła się nimi bronić.
- Dziecko drogie co się stało?!- Z samochodu wybiegł zdenerwowany tata, który od razu porwał mnie w swoje ramiona. Odetchnęłam z ulgą.
- Skąd wiedziałeś, że tędy idę?- Zapytałam nadal przytulona do jego ciepłego, i bezpiecznego ciała.
- Harry do mnie zadzwonił. Martwił się, że coś ci się stanie.- Słysząc imię chłopaka od razu odsunęłam się od taty i bez żadnego słowa wsiadał do samochodu.- Jess czy on ci coś zrobił?- Zapytał tata gdy po chwili zdumienia usiadł za kierownicą odpalając silnik.
- Tak. Zabrał część mnie.- Tą lepszą część. Odwróciłam głowę w stronę szyby chcąc uniknąć zatroskanego spojrzenia ojca.
To ci pomorze. Musisz to zrobić. Dobrze o tym wiesz. To ci pomoże. Przyniesie ulgę.
Obyś miała rację Lissa.
-----------------------------------------
*- podkreślone teksty są słowami Lissy, w głowie bohaterki.
Hej. Wróciłam. Szybciej dodałam niż tamten co nie? :D Miałam świetną motywację więc jest! Dziękuję za komentarze, przepraszam za błędy i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również napiszecie swoje opinię! :D Do następnego. :* ♥
A i dziękuję stay cool za tak długi komentarz :*

4 komentarze:

  1. Ktoś podziękował za mój komentarz? Awwww, to może dziwne ale od razu robi mi się cieplej na sercu. Pierwszą rzeczą, która wcześniej nie rzuciła mi się w oczy to to jak świetnie dobrałaś ścieżkę dźwiękową do tego co piszesz, to dodaje takiej jakiejś "ciepłej" (magicznej?) atmosfery. Rozdział... To jak opisujesz uczucia, choćby początek posta gdzie większość dzieje się we wnętrzu bohaterki, jest po prostu cudowne, jednocześnie takie spokojne i wyraziste. Lissa nęka Jess? Tomoże być naprawdę ciekawe, a z drugiej strony tworzy coraz więcej pustych miejsc. No bo, tak właściwie o co chodzi w tym "Harry to cichy zabójca"? A tak btw, bardzo podoba mi się imię Harry :) Wiesz co,chciałabym żeby pisanie własnego opowiadania było tak łatwe jak komentowanie twojego, to wychodzi mi tak jakoś naturalniej :( No nic, bardzooo się cieszę że wyrobiłaś się w tak krótkim czasie, diękuuuuję. No to nie pozostaje mi nic innego jak czekać na to co jeszcze wymyślisz. Naprawdę nie musisz się śpieszyć (chociaż nie mam nic przeciwko) byle byś pisała tak cudownie jak do tej pory.
    @RealMartynaU

    PS Przepraszam, że Cię męczę ale ma takie jedno pytanko... JAK TY TO ROBISZ!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęka mi opadła. No bo serio czy ty musisz tak dobrze pisać? Halo zaniżasz niektórym samoocenę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny szkoda tylko trochę bo myślałam że będzie o jakimś członku z one direction ale ja i tak sobie wyobrażam Har'ego z 1D jak piszesz o nim.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona powiedziełą :Lubisz mnie?"
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:
    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam\sama

    OdpowiedzUsuń

Wyżsi Rangą